Stale rosnąca liczba procesów biznesowych, ich powtarzalność jak również coraz częstszy deficyt zasobów ludzkich skłania do poszukiwania rozwiązań, które sprawią, że na „koniec dnia” zadania będą w stu procentach wykonane, niezależne od dostępności pracowników. Z pomocą przychodzi technologia, oferując coraz więcej aplikacji, które potrafią udawać pracownika. Robotyzacja procesów, czy może trafniej Robotyczna Automatyzacja Procesów (RPA – Robotic Process Automation) wkracza już w nasze codzienne życie, zyskując sobie miano kolejnej rewolucji technologicznej początku XXI wieku.
Czy rzeczywiście RPA to wynalazek ostatnich lat? Czy może po prostu dostępność technologii i jej humanizacja spowodowała odczarowanie RPA? Większość publikacji dotyczących tej tematyki w tle ma obrazek robota o ludzkiej twarzy, naciskającego guziczki naszej klawiatury, budząc często obawę nadchodzącej już niedługo całkowitej „zagłady” pracowników – operatorów, wprowadzających dane do najróżniejszych systemów informatycznych naszych zakładów pracy… czy tak będzie?
Robotyzacja procesów, to proces, który nie pojawił się wczoraj. Już samo określenie Robotycznej Automatyzacji Procesów (Robotic Process Automation) wskazuje, że jest to tylko, a może i aż, kolejny sposób na automatyzację: zjawisko, którego początki datowane są na pierwsze lata 20-go wieku. Poszukując odpowiedzi na pytanie, kiedy ja spotkałem się pierwszy raz z robotem automatyzującym proces, doszedłem do niespodziewanego odkrycia. Pierwszego robota napisałem, tak napisałem, w latach 90-tych poprzedniego stulecia! Był to zestaw programów, którego rolą było wprowadzanie danych, pochodzących z powstającego właśnie systemu home-bankingowego, do systemu bankowego. Pracujący w tle program sprawdzał, czy pojawiły się jakieś dane z home-banking. Na tej podstawie przygotowywał sobie odpowiedni plik tekstowy, który zawierał polecenia menu i wypełniane formatki, a następnie – na zasadzie przekierowania strumienie wejściowego i wyjściowego – uruchamiał odpowiednią aplikację bankową, wprowadzając do systemu dane księgowe, generując zestawienia, czy historię rachunku. Następnie przygotowywał odpowiedni plik z wynikami i przekazywał go do systemu HB. Nikt z nas nie myślał wtedy w kategoriach tworzenia robotów, ale wszyscy bardzo cieszyli się z osiągniętej automatyzacji tego procesu… Czy to był pierwszy robot klasy RPA? Tak. Patrząc przez pryzmat definicji, był to zdecydowanie proces, który imitował pracę człowieka w aplikacji, nie tyle automatyzując, co tworząc proces automatycznej obsługi klienta.
Co takiego wydarzyło się przez ostatnie 20 lat, że dziś RPA jest tematem numer jeden wszystkich konferencji poruszających styk biznesu i IT? Odpowiedź jest prosta: roboty trafiły pod strzechy. Dwadzieścia lat temu wiedza tego typu była zarezerwowana dla przysłowiowych „chłopaków w swetrach”, bo tak właśnie wyglądali magowie informatyki. Zależała od ich kaprysów i dobrej woli, a biznes najpierw musiał odkryć potrzebę jej posiadania, a następnie z tymi magami się dogadać. Dziś, w dobie „programowania obrazkowego”, ogólnej dostępności dowolnej wiedzy na odległość jednego kliknięcia myszką, działalność informatyków przeniosła się w obszar tworzenia jak najprostszych rozwiązań wspierających automatyzację. I nie dzieje się tak dlatego, że jest to grupa samobójców, którzy sami sobie odbierają chleb, ale dlatego, że w tym samym czasie „prawdziwy informatyk” może zająć się czymś bardziej „sexi” niż tworzenie kolejnego nudnego robota, przeklepującego dane z jednej formatki do trzech innych.
Czy to koniec tej wycieczki? Zdecydowanie nie. Dzięki temu, że roboty stały się dostępne dla każdego, ich liczba będzie rosła ułatwiając i przyśpieszając obsługę podstawowych procesów biznesowych, wpływając pozytywnie na jakość pracy pracowników merytorycznych. Informatycy zajęli się, i całe szczęście, swoją prywatną „wojną”, dzięki której co chwila powstają nowe, coraz lepsze, łatwiejsze w obsłudze rozwiązania wspierające robotyzację procesów. Rynek produktów RPA będzie się polaryzował, dostarczając kompleksowych rozwiązań korporacyjnych o określonej cenie i jednocześnie coraz prostszych rozwiązań opensource, dając praktycznie każdemu możliwość znalezienia produktu spełniającego najczęściej chyba obecnie stosowane kryterium wyboru, czyli relacji korzyści do kosztów. Konieczność zapewnienia rozwiązań „dla każdego” została już zresztą dostrzeżona przez wielkich graczy tego rynku. Przykładowo, firma UIPath rozszerzyła swoją ofertę produktową o dostępne dla małych firm rozwiązania darmowe. Zgodnie z ostatnimi zasadami licencjonowania, wersja Community Edition może być wykorzystywana do produkcyjnej eksploatacji dwóch robotów w przedsiębiorstwach, które zatrudniają do 250 osób (szczegóły można znaleźć na stronach UIPath). Takie podejście z pewnością przyczyni się do popularyzacji automatyzacji procesów z wykorzystaniem robotów.
Wszystkich zainteresowanych rozpoczęciem przygody z automatyzacją procesów z wykorzystaniem robotów zapraszamy do kontaktu. Opowiemy o możliwościach, wskażemy najczęściej wybierane obszary na pierwszą automatyzację i pomożemy przeprowadzić takie wdrożenie przenosząc organizację w wymiar lepszego wykorzystania posiadanych zasobów.